Tag Archives: perion during trip

Marudna Marta

Ten dzień zobrazowałabym bardzo prosto i bardzo krótko.cramp

Kiedyś byłam na jakiś warsztatach, gdzie by szybciej zapamiętać nasze imiona poproszono ‚słuchaczy’ o przedstawienie się wg schematu: Imię + Przymiotnik zaczynający się na literę twojego imienia. Padły Ambitne Anie, Miłe Małgorzaty, Troskliwe Tosie i Ja- Marudna Marta. Tak, wszyscy zapamiętali tylko mnie, bo kto daje tak mało przyciągający przymiotnik? Na stówę, to był jeden z tych kobiecych dni. Ten sam, który miałam w Chwaka trzeciego dnia pobytu (a zarazem ostatniego).

Nie ma tego złego. Byłam takim monstrum, że pisząc pamiętnik pewnie bym wywaliła każdą kartkę i żaden szczur by mi nie podskoczył. Dlatego też od tego dnia zaczęłam prowadzić pamiętnik rysunkowy (i tak do końca wyjazdu). Dzień Kobiet (obchodzony co miesiąc) jest dniem, w którym nie ma co rysować, bądź lepiej, by świat tego nie ujrzał.  Narysowałabym siebie jako głaz, jedzenie wokół i mnóstwo chmurek z napisem: ‚Dlaczego Ja?” Nie martwcie się, będzie lepiej z każdym dniem.

Póki co śniadanie zjedzone, ptaki ćwierkają hymn nawet w czasie KASKAZI (północny monsun). Człowiek zaczyna zauważać szczegóły (bambusowe ścieżki). Przywykam do tych samych pytań z Office Pod Palmą. Obserwuje niemożliwie zlewający się oceanem horyzont. Powrót do wioski okazuje się być tym wyczekanym przez resztę. Budka z ‚frytkami’ (wiecie tutaj uważa się, że niedopieczone frytki to prawdziwe frytki) okazała się być restauracją w garażu, z jednym stolikiem i dwoma krzesłami (jestem prawie pewna, że przyszykowanymi dla Nas).  Oczywiście wtórowali nam ‚kucharze’. Śmiechy, hihi i marudna Marta z dystansu patrząca na wszystko. Ania była baaardzo zakłopotana, bo w pewnym momencie zobaczyła w kącie coś białego ! Otóż był, to chłopak, który dzielnie obierał ziemniaki na frytki. Było tak ciemno, że owe ‚coś białego’ było śnieżnobiałym uśmiechem tego chłopaka, (wtopił się w tło).  Dopiero uśmiech go zdradził !

Żadne sarkastyczne żarty Ani nie pomogły mi tego dnia (w stylu beka z moich klapek na basen ‚California style’, które są najwygodniejszymi jakie mam, marka: Auchan). Koledzy z Office Pod Palmą też szybko odpuścili, rozumiejąc, że dziś hakuna matata ze mną nie będzie. Nie trudno jest ukryć, że jako dwie kobiety radziłyśmy sobie na wzajem w podróży. Ania radziła mi, by pukać do toalety, dając czas szczurowi na ucieczkę, ja mówiłam Ani, że spali sobie te swoje piękne ramionka i będzie jej schodzić skóra jeśli raz dwa nie założy chustki. Biedne dziewczę nie posłuchało rady Martusi i jak to zobaczycie na rysunku spaliła nie tylko ramiona.

Ten dzień uwieńczył otwarty bufet w hotelu. Bo przecież to ten dzień kiedy lepiej dać te 10 $ i najeść się jak świnia, zaspokajając swoje idiotyczne nastroje lodami waniliowymi i kawowymi razy 4. Nawet jeśli potem będzie Cię bolał brzuch. Phi przecież już od rana bolą Cię krzyże (jak ‚widać’ na rysunku)

Carpe Diem  !

WP_20160217_15_05_10_Pro.jpg

A !!!!
Na koniec jeszcze jedna akcja. Przeglądam sobie teraz ten pamiętnik. Obserwujcie Lifeaspiration każdego dnia po południu/wieczorem. Na prawdę jest jeszcze parę…naście sytuacji wartych przeczytania. Okres kiedyś się kończy 😉

P.S Autorką większości zdjęć tego dnia jest Ania Jankowska

M.